Dołączył: 22 Gru 2011
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:02, 13 Gru 2012 Temat postu: [M][T] Zmartwychwstanie |
|
|
|
Jako że forum pogrążone w marazmie (biję się w piersi, mnie też dawno tu nie było, ale poz "gwiezdnymi Wojnami", które są pewną stałą w moim życiu fana różności wszelakich, wszelkie inne pasje przybierają kształt sinusoidy, pasja dot. RoS też ), postanowiłam dla ożywienia atmosfery przetłumaczyć jakiegoś fanfika.
Oby tytuł stał się dobrą wróżbą dla forum.
---
Autor(ka): Ness Ayton
Tytuł oryginału: Ressurection
Link do oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]
Zmartwychwstanie
Strzała pomknęła cicho ponad głowami czekających Normanów. Jeszcze nigdy nie strzelał na taką odległość, ale ta strzała, pozornie posłana donikąd, miała swój cel. Wkrótce umrze. Wiedział o tym i szeryf też. Długie łowy dobiegły końca, zwierzyna była osaczona, zdana na łaskę myśliwego. Ale kto zwyciężył? W głębi serca wiedział, że jeśli strzała dotarła do celu, zwyciężył on. A jeśli nie? Wypchnął tę myśl z głowy, nie mógł sobie teraz pozwolić na wahanie.
Gdzieś w górze zakrzyczał drzemlik. Wykonało się. Jego praca dobiegła końca. Nadszedł czas, by ktoś inny poniósł tytuł i brzemię. Niech szeryf myśli, że to on wygrał. Mimo wszystko nie zdołał powstrzymać lekkiego uśmiechu. Kiedy łamał łuk o biodro, ból przyniósł jasność jego myślom i pozwolił zobaczyć, że strzała znalazła swój cel.
„Chroń go, Herne” – pomyślał, skłaniając głowę, ale w chwili śmierci przed oczyma miał twarz Marion.
***
Liście szeleściły i szeptały. Przystanął, wsłuchując się w pomrukiwania lasu, przerywając na chwilę wędrówkę jego krętymi ścieżkami. Krzyk drzemlika przyciągnął jego wzrok ku czubkom drzew. Nadlatująca z góry strzała przecięła powietrze i wbiła się w ziemię u jego stóp. Zaciekawiony, schylił się i podniósł ją. Była to zwykła strzała, upierzona na biało, ale jej dotyk był dziwnie znajomy.
Znienacka przeniknął go tępy ból, sprawiając, że aż się zachwiał. Stał jak sparaliżowany, a jego ciałem wstrząsały fale bólu, zdające się przenikać aż do głębi duszy. A potem, równie nagle, usłyszał głos:
- Nic nie zostało zapomniane. Nic nigdy nie będzie zapomniane...
Drzewa podchwyciły to echem, aż w końcu zdawało się, że cały las wokół rozbrzmiewa tymi słowami, podczas gdy on sam upadł na kolana, z trudem chwytając powietrze.
Stopniowo uświadomił sobie, że nie czuje już tego bólu jakby od dziesiątek strzał. Powoli wstał. Szedł przez las jak we śnie, nieświadomy tego, co go otacza, przyciskając do piersi strzałę, jakby od niej zależało jego życie, aż w końcu ocknął się i, przebudzony, odkrył, że stoi na brzegu jeziora. |
|
|