|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Kto lepiej wcielił sie w rolę Robin Hood'a |
Michael Praed |
|
75% |
[ 62 ] |
Jason Connery |
|
24% |
[ 20 ] |
|
Wszystkich Głosów : 82 |
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sherwood Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:20, 18 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
|
Mysle,ze gdyby Jason Connery gral zarowno w pierwszych dwoch czesciach to teraz nie byloby nas tutaj...Wtedy to bylby tylko zwykly serial jak wiele innych.
Pread mial w sobie te magie,ktora przyciagala ludzi...
Badzmy szczerzy,mial w sobie to cos co przyciagalo do ekranu dziewczyny,mysle ze to nie tylko wyglad... |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 10:49, 19 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
|
Meteora:
Cytat: | Badzmy szczerzy,mial w sobie to cos co przyciagalo do ekranu dziewczyny,mysle ze to nie tylko wyglad... |
Ja bardziej widziałam "to coś" w Blondasie
A na temat tego, że wymiana wiele wniosła do filmu już się wypowiadałam...
Ja bardziej gloryfikowałam Preada jak mialam 8 lat |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 10:59, 19 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
|
Meteora napisał: | Mysle,ze gdyby Jason Connery gral zarowno w pierwszych dwoch czesciach to teraz nie byloby nas tutaj...Wtedy to bylby tylko zwykly serial jak wiele innych.
Pread mial w sobie te magie,ktora przyciagala ludzi...
Badzmy szczerzy,mial w sobie to cos co przyciagalo do ekranu dziewczyny,mysle ze to nie tylko wyglad... |
Ja prawie na 100% bym tu był także wówczas, gdyby Connery grał przez cały serial lub gdyby było odwrotnie - najpierw Connery, potem Praed Szczerze mówiąc sama postać Robina (i kto go gra) nie jest dla mnie aż tak ważna w tym serialu, kocham RoS za wiele innych rzeczy.
Ostatnio zmieniony przez Hound of Lucifer dnia Czw 10:59, 19 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:09, 19 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
|
Hound of Lucifer:
Cytat: | Szczerze mówiąc sama postać Robina (i kto go gra) nie jest dla mnie aż tak ważna w tym serialu, kocham RoS za wiele innych rzeczy.
|
No Bingo Myśę podobnie |
|
|
Powrót do góry |
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:15, 19 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
|
Trufla napisał: | Hound of Lucifer:
Cytat: | Szczerze mówiąc sama postać Robina (i kto go gra) nie jest dla mnie aż tak ważna w tym serialu, kocham RoS za wiele innych rzeczy.
|
No Bingo Myśę podobnie |
Cieszę się, ale i tak będą obiecane Ci przeze mnie w innym temacie na forum baty |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:11, 13 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
|
Nie ma co tu się dużo rozpisywać na ten temat,bo sprawa jest jasna i czytelna od wielu ,wielu lat i tak już pewnie pozostanie ,że jedynym prawdziwym Robinem jest tylko i wyłącznie MICHAEL PRAED-tak właśnie musiał wyglądać człowiek w kapturze.Connery nie dorównuje mu wyglądem ,grą,charyzmą,nie ma w nim tej magii,łobuzerskiego spojrzenia ,które ma Praed.Connery dla mnie jak i zapewne dla większości jest bezbarwnym statystą.Sam Costner jak wynika z komentarzy na Dvd zanim przystąpił do odtwarzania roli Robina oglądał serial 14 razy i jaki jest efekt każdy wie i film i Costner jest żałosny .Praed jest nie do pobicia,mimo,że nie zrobił większej kariery jest najlepszym Robinem w historii,dzięki tej jednej roli będzie nieśmiertelny ,a nie każdy w końcu taką nieśmiertelność może mieć,tak charyzmatycznego i przystojnego Robina kino już nigdy mieć nie będzie.
Ostatnio zmieniony przez wenecja75 dnia Wto 23:44, 19 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:21, 27 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
|
Chodzi Ci o Jasona i Michaela -aktorów czy postać Robina i Roberta?
Cytat: | Niestety Białemu mimo szczerych chęci nie udało się wyjśc z cienia Czarnego. |
Ostatnio zmieniony przez Trufla dnia Pią 16:22, 27 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 26 Mar 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 9:08, 30 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
|
Oczywiście o aktorów.Ale pewnie nie jestem obiektywna bo mimo wszystko dla mnie prawdziwym Robinem na zawsze pozostanie Michael.
Ostatnio zmieniony przez karsja dnia Pon 9:09, 30 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 29 Maj 2009
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świnoujście Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 22:29, 03 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
|
Chyba najbardziej typowa dyskusja o "Robinie z Sherwood": który Robin lepszy. I jak zwykle więcej zwolenników ma brunet.
Cenię wersję jednego i drugiego. Do bruneta mam większy sentyment jednak i dlatego oddaję na niego głos. Chyba Praed był ciut lepszym aktorem od Jasona. Ale tylko ciut. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 17 Lut 2010
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sherwood Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 11:56, 01 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
|
Pewnie po tym co napisze zostanę publicznie zlinczowana ale.....
Czarny Robin był taki strasznie doskonały, a Blondi taki nieśmiały (scena gdy rozmawia z Marion) często wypadał mu miecz i było też parę innych rzeczy.
Musiał się zmierzyć z rolą i legendą Czarnego w serialu i rzeczywistości. Było mu głupio jak zaczęli mówić na niego Robin i wielokrotnie podkreślał, że nie chce zająć miejsca Czarnego.
Mimo wszystko kocham ich obu i serial i do końca moich dni będę kochała. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 15:27, 01 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
|
Kacha739 napisał: | Pewnie po tym co napisze zostanę publicznie zlinczowana ale..... |
Nie ma powodu, tym bardziej, że nie napisałaś niczego kontrowersyjnego |
|
|
Powrót do góry |
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 30 Kwi 2010
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 21:45, 03 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
|
Moim zdaniem Praed, ale nie w 100% lepiej. Taki stosunek 70:30 bym wyznaczył. Nie znaczy to że Jason był kiepski, wręcz przeciwnie - zagrał role znakomiecie. Tylko czasami jego intonacja była jak dla mnie odrobinę sztuczna, podczas gdy Praed był roli syna Herne'a bardziej przekonywujący.
Praed natomiast w tej roli to jest personifikacja tego serialu i klimatu. (tak jak Gisburne ) |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 03 Paź 2008
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sherwood Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:42, 18 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
|
dla mnie NAJLEPSZYM Robinem był, jest i pozostanie Michael Praed za ten wdzięk i charyzmę oraz przede wszystkim uroda no i długie włosy, które w momencie gdy opadały mu na twarz i przyklejały się do policzków ukazywały jego ( moim zdaniem ) boskość. Może przesadzam, ale nawet mojemu mężowi kazałam zapuścić troszkę dłuższe włosy, chociaz sama mam podobnej długości co "czarny" Robin i podobnie postopniowane by układały się tak jak jemu.... |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 26 Wrz 2010
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 20:29, 18 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
|
Różnych odtwórców roli Robin Hood'a widziałem pomijając ten serial, ale niestety muszę przyznać, że do tej pory Michael Praed jest poza konkurencją. Z wielu powodów, takich jak wygląd, ruch, mimika twarzy, tajemniczość, itp. Jason Connery się starał, ale nie dorównał kunsztowi "Czarnego". |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 03 Paź 2008
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sherwood Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 12:29, 19 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
|
BlackMoon napisał: | Różnych odtwórców roli Robin Hood'a widziałem pomijając ten serial, ale niestety muszę przyznać, że do tej pory Michael Praed jest poza konkurencją. Z wielu powodów, takich jak wygląd, ruch, mimika twarzy, tajemniczość, itp. Jason Connery się starał, ale nie dorównał kunsztowi "Czarnego". |
Poperam i tak trzymać! |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:20, 01 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
|
Na tak postawione pytanie odpowiedź jest tylko jedna: ŻADEN z tych dwóch.
Skoro musowo trzeba któregoś wybrać, to wybieram... Robina Białego.
Nick_T napisał: | Biedny Herne, brał co miał... |
No trudno! Herne'a mi nie żal, bo ma swoje grzybki i wielbicieli, ale postaci banity w kapturze i w owszem! Kurczę, w pierwszych średniowiecznych balladach Robin Hood to był ktoś!!! Rabuś, ale dżentelmen i do tego antyklerykał aż miło. Dowcipny, zadziorny i oporny. No i nie oddawał biednym Fiu fiu!
Zawsze mówiłam o roli Robina Czarnego w superlatywach. OK, Notting's forgotten, może chodzi tylko o intensywną obecność na ekranie młodziutkiego źróbka, a nie kunszt aktorski, ale jednak pewien podziw dla Praeda pozostaje. Dlaczego więc taki wybór? Odpowiedziała na to pytanie szanowna Meteora (dziękuję uniżenie).
Meteora napisał: | Pread mial w sobie te magie,ktora przyciagala ludzi...
Badzmy szczerzy,mial w sobie to cos co przyciagalo do ekranu dziewczyny,mysle ze to nie tylko wyglad... |
Jego wygląd akurat zupełnie mi nie odpowiada, ale właśnie o to chodzi. Praed nie zagrał żadnego rewolucjonisty, krwistego banity, przeklętego zbója. Zagrał idola nastolatek. Tylko i wyłacznie. Tani, łachmaniarski metalowiec o romantycznej duszy. Właśnie! Praed był maksymalnie nieśredniowieczny. Mimo przemów, mimo wysiłków, mimo ataków agresji był tylko chłopcem o ślicznych oczach, który wydaje się głębszy niż Jezioro Łabędzie. Tfu!
Taką postać zagrał świetnie i mój kapelusz z głowy zdzieram. Ale to nie jest Robin Hood! W żadnym wypadku. Ani to anglosaski Che Guevara, ani mający wizje chłopek roztropek. Czystej wody emo! EMO! Be....
Nick_T napisał: | Jeden i drugi są stanowczo najbardziej nijakimi postaciami całego serialu... |
Amen.
(A poza tym teraz - po powtórkach serialu w TV Plus - widzę wyraźnie, że w trzeciej części RoS Marion sypie się aż miło! Na pewno Judi Trott nie miałaby u mnie RoScara za pierwszoplanową rolę żeńską. Za dużo wtop!)
Jason Connery zagrał fatalnie, choć w innym stylu niż Michael Praed. Pan Connery grał filmowo, a dokładniej serialowo, aczkolwiek bezbarwnie, a pan Praed teatralnie i kolorowo. Ale Robert z Huntingdon mimo wszystko bardziej mi pasuje na pogranicznego mieszańca o arystokratycznym rodowodzie i szlachetnego złoczyńcę - czyli Robina No. 2 - niż postać odtwarzana przez Praeda - czyli Robin No. 1 - upodabnia się do anglosaskiego buntownika i chłopskiego bohatera. Dlatego właśnie tak oddałam swój głos.
Obydwaj nie umieją posługiwać się mieczem, ale cały ten Robert mimo poczucia wartości zdaje się zawsze nieśmiały i chłopięcy, więc ten minus aż tak mnie nie razi. No i jest sto razy śliczniejszy niż Robin No i na szczęście mniej gada. A to ogromny plus!
Zbaczając z toru, aczkolwiek lecąc niemal arystokratycznie:
No i te dołeczki!!! Złoty chłopak, choć niezborny i choć zasługuje na lepszą damę serca niż ta ruda, chuda i przeszarżowana Marion
EDIT: No dobra, niech Czarny Robin też ma swoją fotkę
Ostatnio zmieniony przez Saburzanka dnia Śro 5:24, 02 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 01 Lut 2011
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:31, 01 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
|
Najpierw pozwolę sobie się przywitać,jako że to mój pierwszy post na tym forum
RoS odkryłam dopiero parę tygodni temu i wpadłam na amen
Swój głos oddaje na Connerego.
Praed mimo że napewno bardziej pasuje do roli takiego leśnego rozbójnika,jakoś do mnie nie przemawia.
Connery wykreował zdecydowanie sympatyczniejszą postać i nie tak idealną jak jego poprzednik. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 4:16, 02 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
|
Święte słowa, Saburzanko, święte słowa
Zacznijmy może od tego, że mówimy o czasach minionych. Dawno minionych. A czasy definiują kontekst. Z tymi fryzurami to było zupełnie inaczej, niż chce i chciała tzw. opinia publiczna (z akcentem na 'publiczna'). Connery'emu na potrzeby roli odrastały wcześniej krótko i modnie przycięte włosięta. Co najwyżej czasem 'dobierał się do niego' - robiąc mu przy tym ewidentną krzywdę - jakiś kompletnie ślepy na to, co czyni i opętany swoją szaleńczą rzekomo-artystyczną wizją charakteryzator (no bo przecie nikt przy zdrowych zmysłach by mu tego nie zrobił). A Pread miał jak na ówczesne czasy fryzurę, powiedzmy, wystudiowaną subkulturowo. Ale co do tego metalowca, Saburzanko, to się mylisz - chyba, ze chodziło Ci o jakiś baby metal, bo tyleż właśnie w nim było drapieżnej charyzmy. Zresztą, logika wskazuje na to, ze jeśli ktoś podoba się masowo, to raczej nie może być reprezentantem subkultury, prawda? Krótko mówiąc: Pread sprawiał wrażenie niepokornego. Niestety, tylko sprawiał takie wrażenie wśród tych bardziej pokornych. Ten jego bunt był ugrzecznionym buntem bardzo poprawnego chłopca. Connery natomiast jawnie skłaniał się ku powszechnie akceptowanym kanonom poprawności. Można mu to zarzucić, jeśli ktoś nie lubi, ale on w każdym razie najwyraźniej nie miał z tym problemu. Czas zaciera kontekst. A przeciwieństwo przyciąga...
Kwestie innych aspektów urody lub jej braku obydwu Panów pozwolę sobie dalej pominąć. Po pierwsze dlatego, że to przecież nie wypada w tak szacownym gronie. A po drugie... ileż to oni liczą sobie dzisiaj wiosen? No właśnie, możemy przyjąć, że problem ten uległ samoistnie dezaktualizacji.
Preada chyba nigdy w niczym innym nie widziałam, nie mam więc żadnych punktów odniesienia w ocenie jego osoby, poza wspomnieniami z RoS. A z tego pamiętam swoje wrażenie, że na ekranie podskakiwało coś jakby marionetka (może być i ‘pchła’, wszystko jedno) o przydługich kończynach i średnio sprawnej koordynacji ruchowej. To akurat nie było pewnie jego winą; raczej jest to charakterystyczne dla długich kończyn (skądinąd atrakcyjnych, zwłaszcza tych dolnych). Ale było też coś, na co Pread miał wpływ. Paradoksalnie, z tego czegoś korzystał w nadmiarze, a ze swego wpływu na to - jakby wcale. Kompletnie nie znał chłopak umiaru i nie miał litości w serwowaniu swoich dramatycznych środków ekspresji, w szczególności mimicznej. W tym jego zamierzeniu było coś rozbrajająco niestosownego, ale jednocześnie bardzo skutecznie przykuwającego uwagę. To ostatnie na dobrą sprawę powinno być niezłym predyktorem sukcesu zawodowego, ale z jakiegoś powodu nie było. Nie chodzi o to, że go nie lubiłam, ale to całe jego 'przerysowanie' było po prostu przytłaczające. Odetchnęłam z ulgą, kiedy w końcu zginął. I z jeszcze większą ulgą przyjęłam do wiadomości na początku trzeciej serii, że nie zmartwychwstał. Ostatecznie zostało mi po nim wspomnienie kogoś egoistycznie próbującego własną osobą zawłaszczyć uwagę widza, która - tak po sprawiedliwości - należała się wszystkim innym, skoncentrowanego na wykreowaniu siebie, w czym całe to RoS w najlepszym wypadku pełniło funkcję środka do celu (a być może i nawet narzędzia promocji). W moim przypadku zaowocowało to zarazem politowaniem i współczuciem: gdzieś tam przecież przeczuwałam, że za tym wszystkim kryć się muszą niepewność i determinacja. Może i nawet mógłby potencjalnie być lepszym aktorem niż Connery, ale nie był w stanie ani przekroczyć, ani zrobić użytku z własnej niedojrzałości. W efekcie nigdy już nie stworzył mi szans na sformułowanie antytezy do tego, co zapamiętałam z jego interpretacji roli w RoS. A jego wspomnienie do dzis skutecznie zniechęca mnie od tego, aby wreszcie rozfoliować DVD z pierwszą i drugą serią.
Connery'ego widziałam potem jeszcze chyba dwa razy (przynajmniej tyle identyfikuję w swojej pamięci), ale to wystarczy by uczynić 'porównywane nieporównywalnym' z formalnego punktu widzenia. Raz grał Fleminga i było to strasznie dawno. Nie tak znowu trudno się domyślać konstrukcji tej roli (młodzieńcza prostota raz jeszcze) oraz jej podłoża (tatuś), ale - o ile dobrze pamiętam - wytrzymał do ostatniej rundy, choć nie powalał celnością i siłą ciosu. Trzeba jednak przyznać, że do tej roli miał już za sobą naprawdę długi trening w RoS. Drugi raz widziałam go znacznie później z Cainem w jakimś filmie, którego tytułu teraz nie pomnę. Tu już konfiguracja obsady groziła realną katastrofą. Katastrofa jednak, ku mojemu zdziwieniu, nie nastąpiła. A w każdym razie, nie aż taka, jakiej można było się spodziewać i pewnie dlatego ten film w ogóle zapamiętałam. Okazał się przyzwoitym aktorem o przeciętnych umiejętnościach i bardzo umiarkowanym talencie. Zrozumiałam wtedy, że ograniczają go predyspozycje do obsadzania ról łagodnych, zrównoważonych, spokojnych. I pewnie nie przypadkiem było to zgodne z tym, co pamiętałam z RoS. Krótko mówiąc: nijak nie był w stanie się wkurzyć. No, nijak. Jeśli już nawet próbował, to był w tym równie wiarygodny, jak wtedy, gdy grał Roberta - pomijając już, że akurat grając Roberta nie miał ku temu zbyt wielu okazji (post factum można zaryzykować stwierdzenie: chwała scenarzystom). W RoS czasem udało mu się tę złość przekuć w opanowanie czy swawolną przekorę, ale częściej obnażał pod tym względem swoją czarującą bezsilność. Kiedy grał z Cainem, nie był już najmłodszy. A zatem i te swoje predyspozycje musiał zawdzięczać nie tylko kontrowersyjnej urodzie (której główne cechy – jeśli pamięć nie płata mi figla – odchodziły już wtedy powoli w niebyt), ale czemuś ukrytemu znacznie głębiej.
Pytanie: "Kto lepiej wcielił się w rolę Robina?" należałoby rozumieć jako pytanie o obiektywną ocenę pomysłu na interpretację i profesjonalnego warsztatu. I gdyby tak je rozumieć, odpowiedziałabym, że ŻADEN, bo trzeba jednak przyznać, że w obydwu przypadkach to była straszliwa - choć nie pozbawiona przy tym swojego ogromnego uroku - nieporadność. Mozna byłoby dokonać dezagregacji tych wszystkich spotykanych tu i ówdzie uogólnień na jakieś bardziej precyzyjne kryteria i dokonać systematycznego porównania. I jeszcze głęboko wierzyć w to, że emocje nie wezmą góry nad zdrowym rozsądkiem. Można, tylko po co?
Przyjęta tu norma wskazuje na to, że w gruncie rzeczy odpowiadamy na pytanie: "Kto Wam się bardziej podobał jako Robin?" i próbujemy te odpowiedzi na różne sposoby uzasadnić. Z otwartą przyłbicą więc oświadczam: w tej rywalizacji czegoś nieokreślonego z czymś nieuchwytnym wolę Connery'ego. Raczej go szanuję, niż lubię. Nie mam zielonego pojęcia, co się teraz z nim dzieje, ale kiedyś jego osoba występowała, jeśli w ogóle, to wyłącznie w porównaniach albo do Preada, albo - chyba nawet częściej - do jego własnego ojca. Skazany na ciągłą z nimi konfrontację był o krok, żeby dać się sprowokować do dowodzenia światu, że istnieje 'w przeciwieństwie' i raz na zawsze pozbawić się własnej tożsamości. Umknął temu. W zamian zbudował w moim umyśle własny wizerunek, może nie tyle wybitny, ile oryginalny i jakoś tam konsekwentny. A za czasów RoS odnosiłam wrażenie, że był - jako osoba - bardziej pewny siebie, więc mógł sobie pozwolić na większą swobodę. Lepiej zdawał sobie sprawę z tego, jaki sam jest, co ma do zrobienia, z kim i w jakich okolicznościach. Nie próbował na siłę do siebie przekonywać, przez co jego ciężkawa intelektualnie rola zyskiwała lekkość. Urzekał mnie tym, że nigdy do końca nie byłam pewna, kiedy starał się grać, a kiedy tylko udawał, że się stara. Innymi słowy: co w tym wszystkim było zamierzone, a co przypadkowe. To akurat użyte jako argument w dyskusji, kto był lepszym Robinem, stanowi broń obosieczną. Ale i tak uwielbiałam to poczucie zawieszenia między złudzeniem a rzeczywistością, którego mi dostarczał. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|