|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 8:50, 23 Cze 2008 Temat postu: The Greatest Enemy (Największy wróg) |
|
|
|
Zapraszam do dyskusji na temat odcinka The Greatest Enemy (Największy wróg).
Ostatnio zmieniony przez Hound of Lucifer dnia Pią 9:25, 15 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sherwood Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 10:36, 23 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
|
Jest juz jeden watek dotyczacy sensu smierci Robina,wiec moze ten temat przemilcze.
Dla mnie ten odcinej jest swietnie zrobiony,trzyma w napieciu do samego konca,caly czas ma sie nadzieje,ze jakos to bedzie...
Wzruszajaca scena pozegnania Robina z Muchem I Marion.Wszystko co mozna powiedziec o milosci...
Genialna scena gdy niebo staje sie purpurowe i zostaje wystrzelona w niebo ostatnia strzala.Dla mnie zawsze niesamowite jest to poddanie sie losowi,poddanie sie dla ideii... |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 10:14, 29 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
|
No wlasnie ogladajac ten odcinek, do konca bylem przekonany ze Robin wyjdzie calo z opresji.Jakim szokiem byla dla mnie (i chyba dla wszystkich) smierc naszego bohatera .Jak dla mnie glownie zakonczenie jest najmocniejsza strona tego odcinka.Uwielbiam scene uwolnienia banitow przez czlowieka w kapturze,kiedy to po wyswobodzeniu uwiezionych wychodzi przed chate i strzela najpierw do zolnierza potem do Guya.Szeryf jest w szoku ,zolnierze rowniez.Po smutnej scenie smierci Robina,jest to dla mnie scena bardzo ale to bardzo optymistyczna . |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 8:32, 02 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
|
Rewelacyjny odcinek, w moim prywatnym rankingu drugi, tuż po moich ulubionych "Mieczach Waylanda".
Odcinek przepełniony akcją, chyba "najszybszy" w całym serialu, cały czas coś się dzieje. Aż dziw, że nie jest dwuczęściowy, ale twórcy serialu zdecydowali się zmieścić całą historię w jednej części, przez co akcja niesamowicie pędzi. Żadnych dłużyzn.
Zaletą tego odcinka jest fakt, że tym razem obie strony wykazują się pomysłowością, plan szeryfa jest genialny w swojej prostocie (tylko czemu nie wpadł na niego wcześniej? ).
W tym odcinku prawie wszystko jest świetne:
- szeryf i golibroda ;
- rozmowa szeryfa z królewskim posłańcem - obaj wygadani i nie szczędzą sobie złośliwości;
- fajnie przygotowana zasadzka na banitów w Wickham;
- świetna walka w wiosce, John i Will walczący do końca, szeryf prawie dostał z kuszy, Much załatwił z procy jednego z żołnierzy, Gisburn ostro sklepany kijem przez Johna, celny rzut kijem wykonany przez Johna, co uratowało Mucha z opresji ;
- Tuck gubiący laczka i przez to pojmany;
- akcja Nasira w wiosce i jego tekst o zabitych asasynach, że "nie mieli wyboru" - musieli pozwolić mu odejść Miny Johna i Willa w tym momencie ;
- ostatnia walka Robina na wzgórzu i rozmowy z Muchem i Marion;
- śmierć Robina identyczna, jak jego ojca (też zrobili z niego szaszłyk bełtami z kusz );
- tekst szeryfa w rozmowie z Gisburnem obawiającym się ataku sympatyków Robina: "sympatycy nie robią wiele ponad sympatyzowanie" (trafione w sedno);
- genialna mimika Johna i Willa (przede wszystkim Johna) - smutek (i płacz Johna) w momencie, gdy uświadamiaja sobie, że Robin chyba naprawdę nie żyje oraz radość potem, gdy myślą, że ratująca ich postać w kapturze to Robin;
- totalny respekt żołnierzy szeryfa przed "zmartwychwstałym" Robinem - pozwolili mu odejść niespiesznym krokiem;
- lekka załamka szeryfa: "gdy tylko pomyślałem, że to koniec... co za głupiec ze mnie... to się nigdy nie skończy".
Mniej fajne rzeczy:
- trochę na siłę wymyślony wątek Nasira i asasynów;
- podobnie jak w wypadku odcinka "Siedmiu ubogich rycerzy" mam zastrzeżenia do hełmów. Rycerze szeryfa (ci szarżujący, którzy giną oraz ten, który zachodzi Robina od tyłu) mają ahistoryczne hełmy. Wiem - czepiam się i nie ma to żadnego znaczenia
Ciekawostka:
- zauważyłem, że Marion odchodząc ze wzgórza miała w kołczanie jeszcze 2 strzały. Teoretycznie mogła je zostawić Robinowi, z drugiej strony mogły jej się przydać w razie kłopotów podczas ucieczki.
Moja ocena (w skali 1-6): 6
Ostatnio zmieniony przez Hound of Lucifer dnia Śro 8:36, 02 Lip 2008, w całości zmieniany 3 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 9:16, 03 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
|
Mnie zastanawia jeszcze jadna rzecz,dlaczego banici nie rozpoznali ze to nie Robin ich uwalnia.W chatce bylo widno,czlowiek w kapturze byl jednak inaczej ubrany niz Loxley,pozatym John oraz Edward wyraznie spogladaja na niego.Mozna by to tlumaczyc duzym kapturem,z drugiej strony bylo dosyc blisko wiec pomylke raczej powinno sie wykluczyc. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 10:02, 03 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
|
gregor.80 napisał: | Mnie zastanawia jeszcze jadna rzecz,dlaczego banici nie rozpoznali ze to nie Robin ich uwalnia.W chatce bylo widno,czlowiek w kapturze byl jednak inaczej ubrany niz Loxley,pozatym John oraz Edward wyraznie spogladaja na niego.Mozna by to tlumaczyc duzym kapturem,z drugiej strony bylo dosyc blisko wiec pomylke raczej powinno sie wykluczyc. |
Oczywiście masz rację, jednak jest to na tyle drobna nieścisłość, że nie przeszkadza mi w delektowaniu się tym wspaniałym odcinkiem |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nottingham Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:23, 04 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
|
Super odcinek. Jeśli chodzi o całokształt pracy aktorskiej Michaela Praeda, to dla mnie najbardziej pamiętna chwila - super wyraz twarzy, jakby smutek i spokój w jednym, kiedy wypuszczał ostatnią strzałę.
Podziw dla przedmówcy za zwrócenie uwagi na liczbę strzał u Marion
Dla mnie osobiście największą zagadką dotyczącą kolejnych odcinków serialu jest jedno nurtujące mnie pytanie: dlaczego szeryf nie użył ponownie psów do wytropienia blond Robina? To było pytanie retoryczne, oczywiście.
Swoją drogą ponoć rasa tych psów nie pasowała do epoki, ale cóż... Nie bądźmy drobiazgowi! |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 8:37, 05 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
|
vesilene napisał: | Podziw dla przedmówcy za zwrócenie uwagi na liczbę strzał u Marion |
Dziękuję za uznanie
vesilene napisał: |
Swoją drogą ponoć rasa tych psów nie pasowała do epoki, ale cóż... Nie bądźmy drobiazgowi! |
Faktycznie, czytałem gdzieś o tym, chyba na [link widoczny dla zalogowanych] |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 1:07, 19 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
|
„The Greatest Enemy” to najlepszy odcinek ze wszystkich!!. Nie ma chyba drugiego takiego, który miałby tyle napięcia, emocji i wzruszeń. Słusznie zauważył Hound of Lucifer, że jest to „najszybszy” odcinek serialu. Ogląda się go na jednym oddechu. Począwszy od sceny z golibrodą, aż do płonących strzał nie ma ani jednej zbędnej, czy nudnej sceny! Z każdą kolejną serducho bije coraz mocniej.
Już wspomniana scena z golibrodą daje sygnał, że coś jest nie tak. Szeryf postanawia zmienić swój wygląd, tak jakby chciał się nieco „odświeżyć”. Pewnie pomyślał sobie, że „a nuż, może zgolenie brody przyniesie mi szczęście w ściganiu Robin Hooda?” Tą scenę odebrałem właśnie jako taki zły znak. Znak, że nadejdą pewne zmiany, nie tylko w wyglądzie Szeryfa z Nottingham
Bitwa w Wickham jest moim zdaniem najlepiej wyreżyserowaną w całym serialu. Wspomniałem już o tym w temacie poświęconym „Mojej ulubionej walce w RoS”. Ogólnie jestem zdania, że wszystko w tym odcinku jest najlepsze Najlepsza bitwa, dialogi, gra aktorska, wątek miłosny, Herne itd. No może z wyjątkiem humoru. Tego elementu raczej tu nie znajdziemy. „Największy wróg” to bowiem dramat w pełnym tego słowa znaczeniu.
Najlepszą sceną tego odcinka (i całego serialu) jest zdecydowanie scena na wzgórzu. Świetnie sfilmowana, pełna emocji i potężnej dawki romantyzmu. A niech tam! - to najbardziej romantyczna scena, jaką widziałem w filmach !!! Jest tu i rozpaczliwa próba podjęcia walki, i samotność, miłość i śmierć. Michael Praed i Judi Trott pod względem aktorskim wypadają w scenie pożegnania znakomicie. „Dying is easy” – i Marion już w tym momencie wie, że widzi Robina ostatni raz w życiu. Genialna scena!
Pamiętam, że po obejrzeniu tego odcinka po raz pierwszy w wieku 8 lat (a było to pewnego zimowego, sobotniego poranka 1991 roku) cały dzień chodziłem zdołowany. Gdy zobaczyłem kuszników zachodzących Robina od tyłu, wybiegłem z pokoju - nie chciałem na to patrzeć. Wróciłem dopiero, gdy usłyszałem usatysfakcjonowanego Szeryfa i to jego „Nareszcie!”. Aż do łez Małego Johna nie mogłem uwierzyć w śmierć Robina.
Kolejna rewelacyjna scena - rozmowa Herna z Człowiekiem w Kapturze. Podoba mi się ona bardziej, niż ta, w której Robin z Loxley spotyka Herna w pierwszym odcinku. Cały ten dialog, odbicie Herna w wodzie i muzyka – aż ciarki przechodzą! Utwór „Herne” brzmi tu jeszcze bardziej tajemniczo i majestatycznie, niż kiedykolwiek wcześniej. No i to nurtujące wszystkich pytanie – kim jest Człowiek w Kapturze?
Dodam jeszcze, że wg mnie John Abineri w długich siwych włosach wygląda bardziej dostojnie, niż z rogami jelenia, które na pewno nieraz wielu z Wam wydawały się mało poważne Dobrze, że Herne pokazał się tutaj w tej bardziej ludzkiej odsłonie (podobnie zresztą, jak w scenie, gdy daje zagadkę Robinowi: „Kto jest Największym Wrogiem?”).
desertrat napisał: | już jakiś czas temu i chyba nie mnie pierwszemu nasunęło się porównanie śmierci Robina ze... śmiercią Jezusa.I tu i tam mamy poświęcenie siebie dla innych, czy zresztą ten Robin stojący w czerwieni na wzgórzu, właśnie na wzgórzu które jest jego Golgotą.Wreszcie nie widzimy ciała Robina, niejako można powiedzieć że Zmartwychwstaje on w Robercie itd. |
Tu został poruszony ciekawy wątek. Rzeczywiście - ukazujący się żołnierzom Szeryfa Robin Hood jest jak Chrystus zmartwychwstający na oczach Rzymian. W filmie „Jezus z Nazaretu” Franco Zeffirellego, Ian Holm, grający Zeraha – osobę z otoczenia Kajfasza, mówi mniej więcej coś takiego: „Nie ma znaczenia, czy Jezus naprawdę zmartwychwstał. Ale to, w co ludzie będą wierzyć”. I podobnie Gisburne: „Nie wiem kim on jest. Ale wiem za kogo go uważają”. I tu pada jedna z najlepszych kwestii Szeryfa z Nottingham, będąca jakby sparafrazowaniem słynnego „Nothing's forgotten… nothing's ever forgotten”:
"And just when I'd begun to believe it was all over. How stupid of me. It's not over. It will never be over."
I wreszcie ostatnia scena – Strzały. Smutna i nostalgiczna, ale też bardzo ciekawa z tego względu, że pokazuje jak różne rodzaje więzi łączyły Robina z przyjaciółmi. Jak widać, każda z postaci zachowała inne wspomnienie Robin Hooda. Dlaczego akurat takie?
Nasir – pojedynek z Robinem w zamku Belleme. Nasir przede wszystkim zawdzięcza Robinowi to, że wyzwolił go z rąk barona. Z pewnością zapamiętał Robina także jako godnego przeciwnika, z którym przyszło mu się zmierzyć dwukrotnie: na miecze i na strzały.
Tuck – pojedynek z Robinem na kije w „Alan a Dale”. Mimo ryzykownej misji oraz ciężkich warunków, w jakich przyszło im żyć, banici czerpali radość z życia ile się tylko dało. Dla braciszka Tucka Robin Hood był nie tylko przywódcą, ale też przyjacielem, który podobnie jak on, chętnie brał udział w różnego rodzaju zabawach i wygłupach. Obaj kompani mieli w sobie mnóstwo pozytywnej energii, co widać we wspomnianej scenie.
Szkarłatny Will – „Spaliście! O wiele za długo! Wszyscy! Czas się przebudzić! Czas przestać uciekać!” Robin był tą osobą, która jako pierwsza stanowczo opowiedziała się za tym, by przeciwstawić się tyranii. Można powiedzieć, że Will zobaczył w Robin Hoodzie pewien ideał wojownika, patrioty. To on skutecznie zagrzał banitów do walki i obudził w Willu (byłym żołnierzu) rycerskiego ducha.
Mały John – „Nasi zabici przyjaciele już nigdy nie zaznają głodu, nie będą torturowani, ani skuci w lochu. Są tu, z nami w Sherwood i na zawsze pozostaną. Ponieważ są wolni!”. Robin był dla Małego Johna tym, który dał mu nadzieję. John szczególnie opłakiwał Dickona i Thomasa, co widać w końcówce „Czarnoksiężnika”. Po ich śmierci zwątpił w sens misji. Wolałby pewnie wieść nędzne życie w Hathersage, podobnie jak Dickon i Thomas – z dala od kłopotów. Robin przekonał go jednak, że dopiero tu, w Sherwood, znajdzie prawdziwą wolność.
Much – rozmowa z Robinem na wzgórzu. Robin zawsze był dla Mucha jak starszy brat, który opiekował się nim po śmierci ojca i matki. To, co Robin powiedział, Much słuchał bez żadnej dyskusji. Był też dla niego prawdziwym bohaterem. Much nawet myślał w swojej naiwności, że Robin nigdy nie zginie i zawsze uda mu się wyjść cało z opresji. Tak się jednak nie stało. Rozmowa na wzgórzu była ostatnią chwilą, jaką spędził ze swoim bratem.
No i wreszcie Lady Marion – pierwsze i ostatnie spotkanie z ukochanym Robinem. Robin pokochał Marion od pierwszego wejrzenia, co wyznaje jej tuż przed śmiercią. Widać to także w znakomitej scenie spotkania w komnacie na zamku Nottingham. Widz nie ma chyba tutaj żadnych wątpliwości – to najprawdziwsza miłość od pierwszego wejrzenia! Robin pokochał Marion właściwie już w momencie zamykania drzwi. A może jeszcze wcześniej, tak jakby do tej komnaty gnało go jakieś przeznaczenie? No właśnie – przypadek, czy przeznaczenie?
Ostatnio zmieniony przez Szymon dnia Śro 16:01, 19 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 11:06, 19 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
|
Szymon napisał: | Dodam jeszcze, że wg mnie John Abineri w długich siwych włosach wygląda bardziej dostojnie, niż z rogami jelenia, które na pewno nieraz wielu z Wam wydawały się mało poważne |
Nie jesteś pierwszą osobą, której to niezbyt pasuje, ale dla mnie jest to jak najbardziej spoko, w ogóle dla mnie takie stroje są klimatyczne i fajnie oddają szacunek, a nawet kult, dla zwierząt i całej natury.
Szymon napisał: | No właśnie – przypadek, czy przeznaczenie? |
W realnym życiu takie sytuacje, że spotkamy "tę jedyną/tego jedynego" to przypadki (chociaż nie do końca, jeśli np. ktoś nas z kimś zeswata ), natomiast w fantasy oczywiście jak najbardziej przeznaczenie |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:06, 20 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
|
HoL:
Cytat: | W realnym życiu takie sytuacje, że spotkamy "tę jedyną/tego jedynego" to przypadki (chociaż nie do końca, jeśli np. ktoś nas z kimś zeswata ), natomiast w fantasy oczywiście jak najbardziej przeznaczenie
|
A czemuż to taki podział?
Myślę, że w zyciu tez moze wiązac się to z przeznaczeniem |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nottingham Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:35, 25 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
|
Szymon - będziesz miał murowany doktorat z "The Gratest Enemy". Łaskawie zgadzam się zostać Twoim promotorem ))
Szymon napisał: |
No może z wyjątkiem humoru. Tego elementu raczej tu nie znajdziemy. „Największy wróg” to bowiem dramat w pełnym tego słowa znaczeniu.
|
No ale czemu tak pesymistycznie od razu? Szeryf darł się na golibrodę (któremu sam się pod brzytwę podstawił) A w wiosce po zabiciu Robin Hooda śmiesznie bekał hmmm... No chyba, że tylko ja się śmiałam (co jest generalnie wysoce prawdopodobne).
Szymon napisał: |
Gdy zobaczyłem kuszników zachodzących Robina od tyłu, wybiegłem z pokoju - nie chciałem na to patrzeć.
|
Hmmm... jak tak się teraz zastanawiam, to zdaje się że wtedy zakryłam oczy rękami i tylko krzyczałam do mamy "Zabili go już? Zabili go już?".
Szymon napisał: |
No właśnie – przypadek, czy przeznaczenie? |
Odpowiedź trzecia: scenariusz )) |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 23:52, 25 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
|
vesilene napisał: | Szymon - będziesz miał murowany doktorat z "The Gratest Enemy". Łaskawie zgadzam się zostać Twoim promotorem )) |
Świetny pomysł !! Ciekawe, czy ktoś ze studentów filmoznawstwa porwał się kiedyś na coś takiego
Co do humoru, to ja nie śmiałem się na tym odcinku w ogóle. Co najwyżej uśmiechnąłem się, ale tylko na chwilę, kiedy Nasir powiedział o asasynach, że "nie mieli wyboru" No i jeszcze: "Tuck, wciągnij brzuch". Ale to też taki humor na 2 w skali do 6. I tylko tyle. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nottingham Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:02, 26 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
|
Ja ogólnie uważam, że czarny humor rozładowuje napięcie (z medycznego punktu widzenia jest raczej wskazany, ponieważ rozluźnia mięśnie i działa na korzyść zwykle zestresowanego ludzkiego ciała). Co nie znaczy, że w poważnym momencie nie odczułam powagi chwili. Łzy mi wielkimi grochami z brody skapywały jeszcze kilka tygodni temu, a najbardziej kiedy Marion rzekła tak wolno i wyraźnie do biednego Mucha "Robin is dead"....... |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 28 Kwi 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:08, 12 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
|
odcinek jest świetny! genialnie zrobiony
najlepsze są oczywiscie sceny na wzgórzu: strzelanie do żołnierzy, pożegnanie z Marion...a wypuszczenie ostatniej strzały i połamanie łuku wbija w fotel
genialny pomysł i świetnie pokazana scena
no i ta muzyka...zawsze jak słysze ją w innych odcinkach to przypomina mi się ta scena
przyznam jednak, że odcinek jest zbyt wzruszający bym mogła go często oglądać
świetny pomysł w ogóle z rozegraniem całej akcji; zmuszenie szeryfa do złapania Robin Hooda, zasadzka w wiosce, złapanie Willa i Johna, dopiero później Nasira i Tucka
wypuszczanie strzał na końcu tez świetne
ps. dziwnie mi się ogląda ten odcinek bo od samego początku mam świadomość, że to ostatnie chwile Robina... |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wikipedia Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 11:08, 17 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
|
Hound of Lucifer napisał: |
vesilene napisał: |
Swoją drogą ponoć rasa tych psów nie pasowała do epoki, ale cóż... Nie bądźmy drobiazgowi! |
Faktycznie, czytałem gdzieś o tym, chyba na [link widoczny dla zalogowanych] |
No, brytanów takich, jakie były w średniowieczu, to już nie ma. Ale to i tak o niebo lepiej, niż w "Starej Baśni", gdzie były Wilczarze irlandzkie
BTW - Carpenter to się akurat realiami nie przejmował i miał świadomość, że trzeba pocyganić
A teraz z innej beczki (za trzecim razem przeczytałem komunikat admina )
Daję pytanie do dyskusji. Czy Robin rozwiązał zagadkę Herna? IMHO tak - na wzgórzu.
Ostatnio zmieniony przez przykuta dnia Nie 11:17, 17 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 9:48, 26 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
|
Czyżbyś miał inną interpretację, niż najbardziej popularna - że to szeryf jest największym wrogiem? |
|
|
Powrót do góry |
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wikipedia Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 12:20, 26 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
|
Hound of Lucifer napisał: | Czyżbyś miał inną interpretację, niż najbardziej popularna - że to szeryf jest największym wrogiem? |
Tę odpowiedź on już zna, gdy okazuje się, że w wiosce urządzono zasadzkę. Pytanie dalej go drąży po ucieczce z wioski. Wydaje mi się, że każdy z członków drużyny w tym odcinku ją rozwiązuje. Ale też dopóki sobie nie przypomniałem słów zagadki myślałem, że to szeryf. |
|
|
Powrót do góry |
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wikipedia Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:47, 26 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
|
Domi napisał: | No wiec co to w takim razie jest? Strach?
Nie trzymaj nas w niepewnosci |
Huh, ma ktoś odcinek pod ręką? Nie chciałbym zepsuć cytatu z zagadką. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|