|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 14:17, 10 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
|
Dyrr napisał: |
Co do pojedynku z niemieckim rycerzem - Villaret nie powinien był do niego dopuścić - czy taki sąd nie obowiązywał tylko rycerstwa?
Szymon napisał:
John: „Kim oni są?”
Marion: „To templariusze.”
Tuck: „Biedni rycerze ze Świątyni Salomona.”
Will: „Biedni?! To ja nie chcę spotkać tych mocnych!”
Tuck: „To mnisi. Złożyli śluby ubóstwa.”
John: „Walczący mnisi?!”
Will: „A myślałem, że jesteś jedyny.” Smile
w mojej wersji zamiast "mocni" są "bogaci"
odjeżdżający, pokonani rycerze na jednym koniu - mistrzostwo świata |
Chyba faktycznie konfliktu między rycerzem a nisko urodzonym nie powinno się rozwiązywać w ten sposób, ale de Villaret miał ochotę na rozrywkę i był pewien, że jego pupilek bez trudu rozprawi się z takim chamem jak Robin
Z tym cytatem to jest drobny kłopot. Według IMDb w oryginale brzmi on tak:
Little John: Who are they?
Lady Marion: Templars.
Friar Tuck: Poor Knights of the Temple of Solomon.
Will Scarlet: Poor? I'd hate to see the good ones.
Kluczowe są słowa "poor" i "good". Niby proste i oczywiste słówka: poor to biedny, good - dobry. Ale jednak są wieloznaczne - oto jakie wyniki podaje [link widoczny dla zalogowanych]
POOR - BIEDNY; UBOGI; KIEPSKI; SŁABY; NĘDZNY; GOŁY; NIESZCZĘŚLIWY; NIEZASOBNY; PODŁAWY; ZŁY
GOOD - DOBRY; PRAWDZIWY; SMACZNY; SZCZĘŚLIWY; CNOTLIWY; ZDOLNY
No i teoretycznie "poor" i "good" powinno tu być w kontraście, bo tłumaczenie: "Biedni? Nie chciałbym zobaczyć (spotkać) tych dobrych" wygląda trochę kiepsko. Może też chodzić o to, że Tuck chciał powiedzieć "poor" jako "ubodzy", a Will zrozumiał jako "słabi", wówczas jego "good" oznaczałoby "zdolni" lub "sprawni" i wtedy ma to sens. Jak widać opcji jest kilka, można sobie pod te słowa dopasowywać różne znaczenia. A mnie najbardziej podoba się ta wersja tłumaczenia: "Biedni? Nie chciałbym spotkać tych bogatych", mimo iż "good" zdecydowanie nie oznacza "bogaty", wówczas powinno być "rich". Po prostu według mnie takie tłumaczenie najfajniej brzmi Oto przykład jak trudnym niekiedy jest zawód tłumacza.
Zakończenie z dwoma rycerzami na koniu faktycznie super. Natomiast do tej pułapki z linami nigdy się nie przekonam |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piąty Dom Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 16:42, 10 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
|
razi mnie jeszcze trochę to, że Robin walczy jak równy najpierw z de Villaret'em, potem z komturem - a pamiętajmy, że nie tak dawno jeszcze uczył się u Willa wywijać Albionem, a techniki walki morning starem nie znał wcale - a walczył przecież z wytrenowanymi rycerzami, według mnie, jednymi z najlepszych w chrześcijańskiej Europie - zresztą to ich wyszkolenie wojskowe aż w oczy bije od początku odcinka |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 30 Kwi 2010
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 17:10, 10 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
|
Bo był naznaczony przez przeznaczenie. Był synem Herne'a = +2 do Weapon Skill, + 1 Toughness etc
Doszukiwanie się realiów w świecie gdzie religie, mity i legendy mają prawdziwe odzwierciedlenie (chyba że król Artur się im pokazał bo nawdychali się grzybów w starym zamku ) - nie jest najlepszym pomysłem. Można sobie tylko serial zepsuć i marudzić pod nosem, zamiast się dobrze bawić.
A z drugiej strony, jako osoba która walczy na zawodach w sportach walki, powiem tyle: Shit Happens i Life is full of Zasadzkas! Nie ma czegoś takiego że jeden drugiego pokona bo dłużej ćwiczy - zawsze można dać ciała i mieć gorszy dzień. Można sobie wytłumaczyć że rycerz dzień wcześniej jechał na krzywo dopiętym siodle co go uwierało i nie był w najlepszej formie fizycznej
Ostatnio zmieniony przez Alith dnia Pon 17:10, 10 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piąty Dom Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:42, 10 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
|
Alith napisał: | Bo był naznaczony przez przeznaczenie. Był synem Herne'a = +2 do Weapon Skill, + 1 Toughness etc
Doszukiwanie się realiów w świecie gdzie religie, mity i legendy mają prawdziwe odzwierciedlenie (chyba że król Artur się im pokazał bo nawdychali się grzybów w starym zamku ) - nie jest najlepszym pomysłem. Można sobie tylko serial zepsuć i marudzić pod nosem, zamiast się dobrze bawić.
A z drugiej strony, jako osoba która walczy na zawodach w sportach walki, powiem tyle: Shit Happens i Life is full of Zasadzkas! Nie ma czegoś takiego że jeden drugiego pokona bo dłużej ćwiczy - zawsze można dać ciała i mieć gorszy dzień. Można sobie wytłumaczyć że rycerz dzień wcześniej jechał na krzywo dopiętym siodle co go uwierało i nie był w najlepszej formie fizycznej |
+ 2 do Weapon sklill nie pomogłoby w walce z kimś, kto ten skill ma o 10 większy:)
Nie doszukuję się realiów tak na siłę - to tak jakbym stanął do walki z moim kolegą, co ma 2 dan w judo. Po prostu by mnie zniszczył. Różnica klas i tyle.
Niech Templariusze jadą konno i dwa dni - zjedli by i tak każdego w butach:) |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Administrator
Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ravenscar / Warszawa Bemowo Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:24, 10 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
|
Alith napisał: | Doszukiwanie się realiów w świecie gdzie religie, mity i legendy mają prawdziwe odzwierciedlenie (chyba że król Artur się im pokazał bo nawdychali się grzybów w starym zamku ) - nie jest najlepszym pomysłem. Można sobie tylko serial zepsuć i marudzić pod nosem, zamiast się dobrze bawić. |
Ja się czasami czepiam i rozkładam RoS na czynniki pierwsze, z każdym obejrzeniem znajduję coś nowego (wpadkę, ciekawostkę), ale bawię się świetnie i kocham ten serial wraz z niedociągnięciami (czasem koniecznymi dla dramaturgii i uczynienia serialu ciekawszym), nie ma tu dla mnie dysonansu |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 1377
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:24, 10 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
|
Alith:
Cytat: | Doszukiwanie się realiów w świecie gdzie religie, mity i legendy mają prawdziwe odzwierciedlenie (chyba że król Artur się im pokazał bo nawdychali się grzybów w starym zamku ) - nie jest najlepszym pomysłem. |
O właśnie. Popieram i podpisuję się obiema rękami. Jak tak się czepiamy to widać ile nieścisłosci, niedopatrzeń, niedociągnięć. A jednak oglądamy nadal ze smakiem.
Ja jednak wierzę, że Robin był Wybrańcem, miał wsparcie Herna i dlatego osiagał to co niemożliwe - a propos walki. Nie czuję tu żadnego zgrzytu. Ot Magia |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:12, 20 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
|
Trufla napisał: | Doszukiwanie się realiów w świecie gdzie religie, mity i legendy mają prawdziwe odzwierciedlenie (chyba że król Artur się im pokazał bo nawdychali się grzybów w starym zamku ) - nie jest najlepszym pomysłem. (...) Ja jednak wierzę, że Robin był Wybrańcem, miał wsparcie Herna i dlatego osiagał to co niemożliwe - a propos walki. Nie czuję tu żadnego zgrzytu. Ot Magia |
No to zapachniało caerleonowymi grzybami, ale prawidłowo! Tę magię czuję, gdy widzę grymas komtura - że z niemiecka zajadę - w trakcie walki z Robinem na miecze. Villaret po prostu nie wierzył, że ktokolwiek może mu się dłużej opierać bez jakiejkowiek pomocy z zewnątrz (nie znał Herne'a, więc pewnie obstawiał któregoś z ... diabłów). Swoją drogą ujął mnie pewien smaczek - komtur stylowo walczy i przytrzymuje połę płaszcza w trakcie. Jak zmanierowany elegant, ale z powerem w łapach
Trufla napisał: | A ja nie mogę tego odcinka oglądnąć spokojnie bo mi się nie podoba pysk deVillareta czy jak mu tam było...o fu - aktor ten psuje mi cały odcinek... |
Aż tak? Mnie tylko troszkę się gryzie z jego facjatą ten tupeciarski dmuchawiec nad czołem (zdaje się, że to peruka po prostu, bo w którymś momencie zauważyłam jakby jej brzeg). Uważam, że to najprzystojniejszy w serialu mężczyzna w średnim wieku (obok szeryfa geja Marka i barona de Belleme'a).
Aktor miał ciężko - grał pod słońce, dlatego tak mrużył oczy, marszczył brwi i wyginał pogardliwie usta w kabłąk (biedaczysko)! Miał być dumny i zarozumiały, fakt, ale połowa z tych wrażeń to raczej fizjologiczne odruchy Gdy słońce nie świeci mu w twarz, jest ogromnie, ale to ogromnie przystojny - ładnie utrzymana buźka, piękne, świetliste oczy, znakomita cera, urocze, nietoperzowate uszka...
Skoro Yves Beneyton występował w filmach z samą Isabelle Huppert, to musiał być kimś (pomijając fakt, że też rudy i piegowaty).
Dyrr napisał: | Znakomity klimat, świetne przedstawienie Templariuszy. No i to, że mówią po francusku:)... |
Nick_T napisał: | Właśnie.. Czy przypadkiem Szeryf, Gisbourne, Jan i cała reszta "niebieskich" bedgajów nie mówiła głównie po francusku? |
eRemita napisał: | Fakt, cala ta normańska banda mowiła czymś w rodzaju francuskiego. I Szeryf nie powinien miec problemów z dogadaniem sie z mistrzem de Villaret (Pamietacie ten dialog? "Zechciejże mówić po angielsku, bracie" - powiedział szeryf). |
To wcale nie jest taka prosta sprawa! Muszę bronić scenarzystów, bo mieli twardziutkie orzechy do zgryzienia w tym odcinku. Oczywiście, dialektologiczne.*
Też bardzo mi się podobała rasowa francuszczyzna Villareta, chociaż jeszcze lepiej brzmiałaby taka lingua : [link widoczny dla zalogowanych] . Oczywiście, gdyby obydwaj z szeryfem byli Normanami. Nie wiemy, z jakiej cześci ówczesnego Królestwa Francji pochodził Reynald de Villaret, bo się o tym nikt w RoS nie zająknął. Może by się wcale z szeryfem po francusku nie dogadał tak łatwo, jeśli był z południa, z zachodu albo celtyckiej części państwa. Gdybym miała się sugerować jego - powiedzmy - nazwiskiem, to obstawiałabym, że szeryf nie mógł się z nim jednak zbyt sprawnie komunikować.
Komtur de Villaret... Dziwna zbieżność nazwisk, prawda? Zupełnie jak mocno antypatyczny mistrz joannitów Foulques de Villaret, a dokładniej Folco del Vilaret. De Villaret/del Vilaret był...Prowansalczykiem, czyli posługiwałby się zupełnie innym dialektem niż normański szeryf. Co więcej, oksytański nie jest wcale dialektem języka francuskiego, żeby było jeszcze bardziej multikulturowo. Ciekawe, jak komtur by to zaśpiewał http://www.youtube.com/watch?v=Cj4bhz_MMy8&feature=related . Za to wiemy, jak Villaret melodeklamował modlitwy po łacinie.
Cóż, poza tym wszystko wskazuje na to, że szeryf by się z komturem porozumiał znakomicie - skoro nie w dialekcie zrozumiałym, to po łacinie z pewnością. Obydwaj ją świetnie znali! Po pierwsze, wykształceni ludzie od razu przeszliby na łacinę. Po drugie, rozumieliby się piąte przez dziesiąte, gdyby Villaret używał dialektu oksytańskiego, a Rainault normańskiego (przecież to odmiany języków romańskich, prawda? Nawet teraz można zrozumieć pewną część średniowiecznych pieśni, jeśli się zna łacinę czy włoski chociażby).
Szeryf prosił, by Villaret mówił po angielsku być może z uwagi na niewykształconego Guya. Jakoś nie wierzę w tę ciągle podkreślaną przez Gisbourne'a jego normańskość i to jeszcze na chwilę przed wjazdem do wioski. On jest jak Żyd antysemita! Do tego w innych scenach Guy raczej nie łapał zupełnie prostych słówek (np. "bon sens"), gdy szeryf mu dogadywał po francusku.
Z pewnością jednak szeryf prosił o mówienie w zrozumiałym dla jego otoczenia języku z uwagi na resztę wojaków, żeby mogli zareagować w miarę rozwoju sytuacji. Nie zapominajmy, że szeryf to tchórz i polega głownie na swoich wojakach. Czasem się przelicza, jak tu... W końcu szeryf rozumiał to, co komtur mówił po swojemu i zabawnie reagował, prawda? Trochę jakby nawet przedrzeźniając francuską intonację. Swoją drogą, angielska wymowa Villareta jest porażająco urocza
Jagaciarz napisał: | środkowa część równie przednia-zwłaszcza sceny pogrzebu Templariusza, wymiana zdań Szeryfa z Villaretem, pojedynek Robina i mój idol-brat Niemiec (herr komtur:). |
eRemita napisał: | Bardzo podoba mi się wplatanie języka francuskiego i łaciny w cały odcinek |
Leciutko raziło mnie natomiast co innego. Do łaciny mnichów się nie dowalam - to średniowiecze i intonowanie modlitw cienkim głosikiem komtura ma wielki urok. Nie czepiam się spalenia ciała templariusza - bzdet nad bzdetami, ale malowniczy i piękny!
Jednak Heinrich von Erlichshausen odpowiadający po niemiecku na wszystkie teksty komtura po francusku jest po prostu dziwaczny. Ma sygnalizować: "Uwaga, to nie jeden front, a multi kulti"! W trakcie rozmowy z cudzoziemcem nagle mówi się we własnym języku w wypadku wyjątkowego wzburzenia (jak Villaret wtedy, gdy Guy śmie pyskować, że jeniec należy do niego). Wystarczył tekst po niemiecku o świni (biednym Muchu) albo słówko "komtur" zamiast "commandeur", bo to było odruchowe - na siłę tak tłumaczę. W końcu brat Niemiec aż się gotował ze złości. Jednak strasznie nienaturalne jest ciągnięcie każdej rozmowy na dwa językowe fronty.
Swoją drogą, dwa grzyby w barszcz Plusk. De Villaret to nazwisko wielkiego mistrza joannitów (Prowansalczyka), a von Erlichshausen to z kolei nazwisko aż dwóch wielkich mistrzów zakonu krzyżackiego pochodzących ze Szwabii.
*Cóż, zamiast wielu starodawnych dialektów w RoS musiano przecież użyć współczesnych języków, więc zaciera się niesłychana różnorodność oralna tamtego świata, ale i tak jest w serialu sporo smaczków dialektologicznych. Postarali się, nie ma co!
Ostatnio zmieniony przez Saburzanka dnia Pią 17:40, 24 Wrz 2010, w całości zmieniany 11 razy |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 09 Lip 2010
Posty: 586
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamora Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:51, 24 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
|
Hound of Lucifer napisał: | Natomiast podtrzymuję zdanie, że zakończenie walki jest według ogranego schematu - Niemiec ma przewagę, już ma zadać decydujący cios, gdy sam dostaje konczące walkę uderzenie (w ilu filmach tak było...) |
Dyrr napisał: | Co do pojedynku z niemieckim rycerzem - Villaret nie powinien był do niego dopuścić - czy taki sąd nie ,obowiązywał tylko rycerstwa?... |
Hound of Lucifer napisał: | Chyba faktycznie konfliktu między rycerzem a nisko urodzonym nie powinno się rozwiązywać w ten sposób, ale de Villaret miał ochotę na rozrywkę i był pewien, że jego pupilek bez trudu rozprawi się z takim chamem jak Robin |
Ta scena mnie zupełnie nie raziła pod tym względem. Przecież to był tzw. sąd boży, więc gdyby złapali Marion, to i ona mogłaby dowalić pupilkowi Villareta!! Oczywiście, wtedy walczyłaby o swój honor na preferencyjnych warunkach, bo była kobietą, czyli pupilek np. byłby poważnie uziemiony (choćby zakopany niemal do połowy w ziemi, nieco powiązany, etc.)
Od ordaliów nie zwalnia pochodzenie przeciwnika, bo chodzi o dowiedzenie oskarżenia o coś naprawdę poważnego. Robina oskarżono o kradzież świętości templariuszy, którą musieli oni odzyskać, a skoro świętokradca się wypierał, to Villaret zagrał o wszystko. Chciał nastraszyć prostaczka i zmusić go do gadania, i to z bożą pomocą. Był pewien, że Robin to kanalia - miał jego buchnięty komuś miecz (no a jak to wyglądało?). Ponieważ to były ordalia, to wszystko się zgadza i nie razi - nieziemsko naznaczone miejsce pojedynku czy trzepanie się kiścieniami (jedna z typowych broni w takim wypadku). Dlatego nieważne było, że to leśny lud i dlatego też pozwolili mu jednak uciec po wygranej, bo oznaczała, że mówił prawdę. No, ale templariusze i tak nie wiedzieli, kogo za obszywę za obrazę zakonu złapać, więc dalej w ten deseń lecieli, jak ochłonęli.
Szymon napisał: | Kilka fajnych cytatów z tego odcinka zapadło mi w pamięć De Rainault: "Jestem Szeryfem z Nottingham i reprezentuję samego Króla"
De Villaret:"A ja Króla Królów";
De Rainault: "A, tak. Oczywiście" |
Nick_T napisał: | Rycerze Świątyni nie zabłysnęli żadnym bon-motem... Tyle, że dyszeli w hełmy, jak nie przymierzając, Darth Vader |
Naprawdę? Chyba nie do końca. Ich przywódca nawet mówić nie musiał, bo bon-motował samymi minami, gdy ktoś mu zadawał pytania. Jednak cała rozmowa szeryfa z Villaretem, w ktorą wtrąca się Gisbourne, jest niesamowita i to właśnie dzięki słownym ciosom komtura! A ta dogryzanka biblijna komtura z królem królów to szczyty arogancji i złośliwości. Idealne trzaśnięcie szeryfa z buzię. Robert de Rainault musiał dostać w tym momencie kociokwiku, choć się pięknie maskował. Zrozumiałe więc, że potem tak strasznie chce dokopać Villaretowi i jegobraciom.
Mnie najbardziej zapadł w pamięć ten cytat: "Evil to him who evil thinks.". Wpierw myślałam, że Robin jest tak złośliwy, że cytuje Biblię zakonnikowi de Villaretowi, który zapomniał o swoich obowiązkach względem Boga i bliźnich. Ale nie! Znów mamy zgrabny i błyskotliwy anachronizm (jak w przypadku pamiętnych słów szeryfa z odcinka "Zaklęcie": "A wild goose chase and a dead duck"). Okazuje się, że to motto Orderu Podwiązki z XIV w. Zresztą Robin dogryzłby komturowi z Francji jeszcze bardziej, gdyby podał cytacik w oryginale ("Honi soit qui mal y pense").*Starofrancuski zmieniłoby się na współczesny francuski i mielibyśmy ładny, słowny prawy sierpowy.
Hound of Lucifer napisał: | Ja się czasami czepiam i rozkładam RoS na czynniki pierwsze, z każdym obejrzeniem znajduję coś nowego (wpadkę, ciekawostkę), ale bawię się świetnie i kocham ten serial wraz z niedociągnięciami (czasem koniecznymi dla dramaturgii i uczynienia serialu ciekawszym), nie ma tu dla mnie dysonansu |
Święte słowa!!! Też się czepiam, ale ten serial mnie dokształca, bo zawsze szukam, szukam, szukam. Anachronizmy i smaczki z lat 80., oczywiście, są, ale w porównaniu z innymi serialami brytyjskimi - zamilczę o kontynentalnych z litości - scenografia, kostiumy czy gra aktorska są tak rewelacyjne, że padam na kolana. W RoS nie ma wrażenia wypreparowania scenografii i kostiumów, pustki przestrzeni mieszkalnej, wyczyszczenia świata, etc. Wszystko żyje! To naprawdę wyjątkowy serial. Dlatego oglądam go na okragło, jak mnie najdzie ochota!
Szymon napisał: | W finale zwycięża oczywiście Robin; i to z nawiązką (było pchać się na liny? ). |
Jagaciarz napisał: | Natomiast ciągle niedosyt pozostawia u mnie końcówka-jakaś fajna potyczka by się przydała zamiast (coś zbyt prostego) numeru z linami. |
marrac napisał: | W tym odcinku jest faktycznie kilka skopanych akcji - np. końcówka z udaną zasdzką i linami itd. |
Dyrr napisał: | liny - porażka - przetopienie złotego symbolu to barbarzyństwo:) i odjeżdżający, pokonani rycerze na jednym koniu - mistrzostwo świata |
Co do czepialstwa, to scena z linami paskudnie mnie zawsze raziła, ale właściwie dochodzę do wniosku, że banici nie mogli pokonać templariuszy inaczej niż w ten właśnie sposób. Strzały się ich nie imały przecież. Zrzucenie na nich sieci (jak planowali w wypadku bandy de Nivella we "Władcy drzew") nie wchodziło w grę, bo templariusze zawsze walczyli w szyku. Inaczej niż sprytem banici nie byli w stanie ich pokonać.
Symboliczna końcówka z usadowieniem dwóch najwyższych rangą braci na jednym koniu w samych koszulinach i galotach jest idealna. Prawdziwie ubodzy rycerze Chrystusowi. No i złoto w ogóle nie powinno interesować tych zakonników - przetopiono je, żeby pomóc bliźnim (czyli po chrześcijańsku jak najbardziej). Królowi królów nie mogło się to nie spodobać! Teraz to już chyba oceniałabym te odcinek na pełną szóstkę
*Można to ewentualnie zapisać tak: "Hony soyt ke mal y pense" albo "Hony soyt quy mal pence".
Ostatnio zmieniony przez Saburzanka dnia Sob 4:20, 12 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 24 Sie 2010
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy marzeń i snów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 10:26, 08 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
|
Dla mnie ten odcinek, po kolejnym obejrzeniu, nie zachwyca. Ale też nie mogę powiedzieć, że jest beznadziejny. Pierwsza scena bardzo dobra, rozpalająca ciekawość. Następna sielsko anielska, z cyklu "wesołe jest życie banity". Trochę naciągany jest numer z celnym strzałem z łuku Marion ( oczywiście bardziej obeznani z łukiem Will, Nazir i inni nie poradzili sobie ). No i walka z rycerzami, ładnie nakręcona, ale.. No razi mnie to, iż strzelając do templariuszy żaden nie został trafiony. Co oni mieli, kamizelki łukoodporne!!!! Wiem, czepialska jestem. Żeby ładnie zakończyć, powiem tak: odcinek ze sceny na scenę ładnie się rozkręca. Tak ładnie, że nie razi mnie nawet zasadzka z linami. A co, rycerzyki mogły być odporne na strzały, to na liny się nadziały.
Ostatnio zmieniony przez Layla dnia Pią 12:19, 08 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 03 Gru 2010
Posty: 109
Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Iłża Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 17:25, 13 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
|
świetny odcinek,sporo ciekawej akcji, niesamowity klimat i dobra muzyka ( w tych straszniejszych momentach). Bardzo mi się podobały ujęcia nocne na zamku, gdzie nocował Szeryf. Odnośnie czepiania się ostatniej sceny z linami...nie widzę w tym jakiegoś uchybienia ze strony scenarzystów, dobre i ciekawe rozwiązanie;) |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 20 Sty 2014
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Acre / Puławy Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:11, 23 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
|
Cóż... na pewno templariusze to bardzo charyzmatyczni przeciwnicy. W tym odcinku uwielbiam pierwszą połowę - spotkanie z templariuszami, przybycie szeryfa i Gisbourne'a, pogrzeb w wiosce. Świetny klimat, super zdjęcia, kilka dobrych dialogów. Te 20-30 minut stanowi jeden z najbardziej pamiętnych fragmentów całego serialu.
Niestety, od połowy odcinek idzie ostro w dół - akcja z odzyskiwaniem symbolu rozwleczona i mało ciekawa, finał też pozostawia wiele do życzenia. Trochę szkoda zmarnowanego potencjału.
Ostatnio zmieniony przez chimera dnia Czw 21:11, 23 Sty 2014, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 11 Wrz 2022
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 10:25, 25 Wrz 2022 Temat postu: |
|
|
|
Moim zdaniem jeden z najlepszych odcinków całej serii a nawet serialu. Klimacik jest, konflikt z templariuszami fajnie przedstawiony, pojedynek Robina, zakradniecie się do siedziby szeryfa no i ten tekst "Masz mój miecz" Widok dwóch templariuszy na koniu bezcenny |
|
|
Powrót do góry |
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Dołączył: 26 Gru 2022
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: JELENIA GÓRA Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:26, 12 Sty 2023 Temat postu: |
|
|
|
Właściwie w pierwszym sezonie są dwa odcinki, właśnie ten i Alan A Dale, gdzie nie ma istotnego elementu opowieści magicznej/ fantasy. Ale mimo to te dwa należą do tych "the best of". |
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|